Autorka:Rosemare . ♥
Wiek: 12
Data zgłoszenia: 15 września 2012
Oceniająca: Lien
Pierwsze wrażenie:
„rosemare-collins-my-story”,
to adres Twego bloga. Mówi mi, że będzie to historia
Rosemare Collins. Nie znam dziewczyny i średnio mnie to interesuje.
Adres jakich w sieci są setki. Na belce to samo imię i nazwisko.
Średnio mi się to podoba.
2/5 pkt
Szablon:
Pierwsze, co zobaczyłam, to
granatowe tło. „W końcu nie szary”, pomyślałam. I zobaczyłam
nagłówek. Szary. Wiesz co? Nagłówek jest ładny, ale
od czapy. Nijak nie pasuje do tła, ba, wręcz gryzie się z nim.
Jest za elegancki, zbyt dopracowany. I w nieodpowiednim kolorze do
tła. Zmień je chociaż na szare.
Z boku mamy obserwatorów,
linki, „o mnie”, statystyka tłumacz... Do wyrzucenia.
Niepotrzebny i nie przemawia do mnie, że ludzie z innych krajów
zaglądają na blog. Szczerze wątpię by czytali. Archiwum też do
wyrzucenia, bo masz Spis Treści.
Bohaterowie - są tu tylko
zdjęcia. Powinnaś ich opisać w tekście, a nie w podstronie
wstawiać zdjęcie. Do usunięcia.
Muzyka jaką
słucham - której. Ostanie
linki są mniejszą czcionką. Popraw.
Konkursy - organizujesz własne
konkursy. Ciekawe. Nigdy czegoś takiego nie widziałam na blogu z
opowiadaniem. Podoba mi się.
7/15 pkt
Treść
a) fabuła:
Prolog:
Tłumaczenie dlaczego dziewczyna
nie pamięta nazwy choroby, na którą umarła jej matka mnie
poraziło. Nie interesowało jej to? Jeśli matka umiera, to dziecko
zwykle chce wiedzieć dlaczego. Zwłaszcza, że choroby mogą być
dziedziczne.
Rozdział pierwszy:
Ciężko ukryć zapuchnięte oczy
i inne defekty urody po przepłakanej nocy bez makijażu. Serio,
jeśli postawiła w rozdziale pierwszym na naturalność, to na pewno
nie wyglądała normalnie.
Zmiana szkoły i reakcja ojca...
Ojej. Poprzedniego dnia był pogrzeb matki, a Rose już wszystko ma
gotowe do zmiany szkoły, ojciec niemal natychmiast się zgadza...
Zwolnij. Pomyśl. Czy to jest realistyczne? Nie. Matkę trzeba
opłakać, ojciec powinien się opierać, nie chcieć puścić
dziecka w świat. Tylko córka mu pozostała. I, przede
wszystkim, nie powinien dać się szantażować nastolatce. Większość
nastolatek gdyby powiedziała ojcu: „wyślij mnie do szkoły z
internatem, albo ucieknę”, dostałaby szlaban na wszystko do końca
życia. I mogłaby sobie uciekać, jako nieletnie na pewno nie
mogłaby dostać się do szkoły bez zgody opiekuna.
Zmartwienie, że wampir może ją
zabić kwituje: „ale po co się martwię na zapas? Pożyjemy,
zobaczymy”. No pewnie, po co? Najwyżej umrze, nic nie osiągnie,
nie spełni marzeń, ojciec zostanie już całkiem sam, a śmierć
może boleć.
Rozdział drugi:
Oho. Cóż moje oczy widzą?
Fragment ze „Zmierzchu”, żywcem przepisany. I nie ma o tym
informacji. Wiesz jak to się nazywa? Plagiat.
Rozdział trzeci:
W samolocie nie wolno używać
telefonów. Jest zakaz.
Nie mam pojęcia czemu ma służyć
rozmowa z byłym. Ukazaniu jaka to bohaterka jest niesamowita, że
były chłopak, przystojny sportowiec, błaga, aby do niego wróciła?
To zbędny zapychacz, jak dla mnie.
Rozdział szósty:
Nie no, skąd, nie porwali jej.
To tylko zaproszenie na herbatkę. Obawiali się, że nie będzie
miała ochoty przyjść, dlatego ją pozbawili przytomności. Wiesz
co? To jest strasznie naiwne. Nie zabrali jej komórki, kiedy
ją porwali? Dlaczego kontaktuje się z Johnem a nie policją? I,
borze szumiący, jest nastolatką, a ci ludzie mają pięćdziesiątkę.
Poszli na górę by odpocząć i zostawili ją samą. Zanim by
zdążyli zareagować wybiłaby okno i uciekła na zewnątrz.
Zaczęłaby krzyczeć i wołać o pomoc, walić do drzwi sąsiadów
czy coś w tym guście i byłaby bezpieczna.
Rozdział siódmy:
Taki sposób ucieczki
również jest nierealny. Tak zwyczajnie ją puszczono do
łazienki samą? Bo przez chwilę udawała posłuszną? No proszę
Cię. Jeśli bawili się w porywaczy, to musieli wiedzieć, że tak
łatwo nie ma, powinni być bardziej podejrzliwi. Pilnować jej.
Rozdział jedenasty:
Plagiat. Opis przemiany Rose, to
przemiana Belli ze „Zmierzchu” Meyer. Znów brak informacji
o tym.
Rozdział dwunasty:
Bez takich żartów proszę.
Zachowuje się jak na wampira przystało - morduje z zimną krwią,
tylko dlatego, że jet głodna. Potem nagle całuje się z Johnem i
uświadamia sobie, że go kocha. Nagle zaczyna rozpaczać, ze zabiła.
I przechodzi nad tym do porządku dziennego, jak by nic się nie
stało. To niepoważne. Tak skrajne emocje, doświadczane w tak
krótkim czasie... Normalne to to nie jest. Za bardzo się
pospieszyłaś w tym rozdziale. Trzeba było poświęci trochę czasu
na ukazanie przemyśleń bohaterki.
Rozdział czternasty:
Pojawienie się Ericka jest
dziwne. Wątek tej miłości niesamowicie mnie drażni. Jak ją
znalazł?
No dobrze, pomińmy nierealność
pewnych sytuacji i spójrzmy na fabułę ogólnie. To
poświęcenie dla matki jest głupie. Serio, o durniejszym pomyśle
głównej bohaterki nie słyszałam. Jasne, masę rzeczy
zawdzięczamy rodzicom. Zwłaszcza życie. Ale nie mogą przecież
zażądać czegoś takiego w zamian. Poświęcenia, przekleństwa,
wiecznego potępienia. Żaden rodzic by tego nie chciał dla swego
potomstwa. No i jeszcze to nie wniknie w nic, zgodzenie się na
zostanie wampirem bez elementarnej wiedzy na ten temat. Zdziwienie na
widok Volturi, brak pyta o czosnek czy trumny... Chyba każdy
chciałby pewne rzeczy wiedzieć. Nie tylko czy słońce go spali.
Bruliony - zapomniałaś o nich?
Bo tylko jeden przytoczyłaś.
Ale zakończyłam lekturę w dość
ciekawym momencie. Co Aro powie o Ericku? Co się wydarzy w Volterze?
To interesujące. Choć jak dla mnie Ericka można zabić. Wątek
irytujący - no bez przesady, by nastolatek leciał przez kraj za
ukochana i rzucał się jej do stóp.
Zastanów się nad
realizmem. Czy dane zachowanie jest realne? Czy ja bym się tak
zachowała na miejscu bohaterki? To podstawowe pytanie, na które
należy sobie zadać.
b) opisy i dialogi:
W rozdziale pierwszy
przedstawiłaś nam opis głównej bohaterki stojącej przed
lustrem. Wiesz, że jej zdziwienie było tak niesamowite, jakby po
raz pierwszy w życiu zobaczyła taki wynalazek jak lustro?
Opisy są i zwykle opierają się
na „być” i „mieć”. A przecież coś może „wyglądać
jak”, „przypominać”, można „po raz pierwszy zobaczyć tak
wspaniale wyglądający/tak uroczy/tandetny”... Są różne
opcje i dzięki nim możesz uniknąć powtarzania wcześniej
wspomnianych czasowników.
Tak swoją drogą, to mieszkanie
Johna wygląda jak urządzone przez kobietę.
Spróbuj opisywać coś
poza pomieszczeniami i ubraniami. Takie rzeczy zwykle przelatuje się
wzrokiem, pamiętając jedynie, że sukienka była biała i coś tam
czarnego miała. Problem pojawia się gdy próbuje przypomnieć
sobie wygląd postaci. John... Hm... Jak on wygląda? Gdzieś to
opisałaś chyba, ale jakoś nie utkwiło w pamięci... Dlaczego? Bo
zrobiłaś to raz i nigdy więcej nie wróciłaś już do
tematu, nie wspomniałaś o kolorze włosów czy coś takiego.
Jakie ma rysy twarzy? Ostre? Delikatne?
Emocje. Jak bohaterka płacze, to
jest dobrze. Opis gniewu w ostatnim rozdziale też bardzo ładny. Ale
co poza tym? Nic. Szczególnie brakuje mi opsi strachu, który
musiał jej towarzyszy przez cały czas. Kto nie bałby się własnej
śmierci i przemiany? Rose. Bo ona boi się jedynie igły.
Dialogi z początku mnie
drażniły, bowiem były strasznie sztuczne i naciągane. Skrajnie
nierealne. Później na szczęście było już lepiej,
naturalniej.
c) bohaterowie:
Słabo, słabiutko.
Rose - wkurza mnie. Jest
nierealna. Mama była dobra, chce spełnić jej ostatnią wolę i
zostać wampirem. Konsekwencje jej nie obchodzą, nawet nie próbuje
ich poznać. Po prostu przyjęła do wiadomości wolę matki. Jest aż
tak pozbawiona charakteru i nie potrafi myśleć? Normalna dziewczyna
miała by mnóstwo pytań jak to jest być wampirem. Wahałaby
się, bała. Rose nie. Posłuszna dziewczynka. Bezmyślna. Ani razu
nie zrobiła nic, co świadczyłoby o jej inteligencji, więc pozwala
mi to przypuszczać iż jej IQ jest na poziomie kota. Chociaż nie,
kot ma instynkt samozachowawczy i broni swojego życia. Rose nawet
tego nie potrafi. Na dodatek ta jej zmienność nastrojów - w
jednej chwili rozpacza, że zabiła człowieka, a w drugiej
przechodzi nad tym do porządku dziennego. W ciągu sekundy.
John - na początku mi się
podobał. Wykazał się inteligencją, zganił Rose za jej głupia
prośbę. Miał charakter, choć trochę za bardzo go ugładziłaś -
momentami przypominał kobietę, tak jak jego mieszkanie. A potem
zaczęłaś z miłością i John stracił cały swój urok. Oj
biedny, nieszczęśliwie zakochany i myślący tylko o tym.
Ojciec Rose - jeśli padło jego
imię, to wybacz, ale nie pamiętam. W sumie nic dziwnego, w końcu
nie odegra większej roli. Wspominam o nim tylko dlatego, by
przypomnieć Ci jak nierealnie się zachowywał. W żaden sposób
nie obeszła go śmierć żony, nic opłakiwał jej. Córkę
też bez oporu puścił w świat. Możliwe, że taki miał charakter
lub między rodzicami Rose nie układało się, co tłumaczyło takie
zachowanie i sposób kreacji. Jednak za słabo go ukazałaś by
wiedzieć to na pewno.
Erick - gość bez charakteru.
Dziewczyna go rzuciła, a ten się tylko upokarza, bo chce, aby do
niego wróciła. I tyle. Nic więcej nie da się o nim
powiedzieć.
Reszta to postacie epizodyczne.
Szybko i nagle się pojawiają, szybko znikają, w sumie nic nowego
nie wnosząc. Zaciekawiły mnie Trzy Wiedźmy, ale nie rozwinęłaś
tematu w żaden sposób. Po co więc te postacie? Są
zapychaczem czy pojawią się później? No, Samy chyba tak, w
końcu jej chłopak to wampir.
d) oryginalność i styl:
Przecinków u Ciebie dość
często brak. W opowiadaniu zawsze piszemy liczby słownie. Miałaś
problem z zastosowaniem cudzysłowu. Nigdy nie piszemy skrótami
„np.”, a pełnymi zwrotami „na przykład”. Używasz masy
kolokwializmów, powtórzenia często rażą. W rozdziale
ósmym zaczęłaś nadużywać wielokropków, które
w dziewięciu przypadkach na dziesięć są zbędne. Drażnią.
Zapominasz o nosówkach. Pomijanie ich świadczy o niedbałości
językowej, bardzo częstej dzisiaj. U osób piszących jest to
nie do pomyślenia. Wtrącenia w nawiasach, w rozdziale trzynastym są
zbędne „(a jestem wampirem)” lub można by je zapisać przez
przecinki, myślniki... Dialogi są błędnie zapisane, więc zajrzyj
tutaj, by się pouczyć:
Rozdział 5:
„Zapytał
mnie
i zbił mnie
tym z tropu” - mnie, mnie... przecież wiadomo kogo.
„Chciała,
żebym została wampirkom”
- wampirką.
Wampirzycą.
„On
nie chciał być mordercą, ale przecież ja sama tego chcę” -
chciała aby został mordercą?
„Półtorej
godziny błądziłam po Downey,
szukając parku
i w końcu go znalazłam. Uwielbiam parki.
Jako dziecko często chodziłam z mamą do parku.
Jako nastolatka przychodzę do parku,
żeby przemyśleć różne sprawy”.
Rozdział
6:
„Powoli
otworzyłam swoje powieki i szybko je zamknęłąm,
bo światło było rażące” - zamknęłam.
W jaki sposób otwiera się powieki? Ja potrafię tylko
otworzyć oczy.
„Wisiał
on na suficie, który był ozdobiony mnieniącymi
się, złotymi wzorami” - mieniącymi.
Żyrandol zawsze wisi na suficie.
„Ostrożnie
usiadłam, żeby nie
odwrócić uwagi tamtych dwoje” -
zwrócić uwagi
tamtych dwojga
„Ściany
były tak samo zrobione jak sufit, ale na ścianach
te złote wzory przypominału
kontury ludzi. Tu jest biedniej niż w pałacu, ale o wiele bogatsze
jest to wnętrze
od wnętrza
zwykłego dom” - przypominały.
Wiesz ile razy padły określenia „biały”, „złoty” w tym
fragmencie?
Rozdział
7:
„Klęczałam
na środku posadzki w tym drogim domu” - a dlaczego nie w tamtym. I
środek posadzki domu... Może salonu czy czegoś takiego byłoby
lepiej?
„Obudziłam
się z krzykiem z mojego koszmaru”
- krzyk dobywał się z jej koszmaru. To jakiś przedmiot?
„Łazienka
była duża i ładna, ale jakoś bardziej "przytulniej"
było w łazience w moim wynajmowanym pokoju u John'a”
- przytulnie
i nie wiem po cóż Ci ten cudzysłów. „Johna”
bez apostrofu. Nie będę tego więcej poprawiać, ale zasada jest
taka: jeśli ostatnią literę imienia wymawiamy to apostrofu się
nie używa. Natomiast jeśli ostatnia litera jest nie ma lub zmienia
się jej wymowa („h”, „y”...), to wtedy apostrof jest.
„Powiedziałam
przymilnie i razem z nimi wyszłam z ich
"rezydencji" i pojechałam srebrną limuzyną”
- wiadomo czyja jest rezydencja. I bez cudzysłowu. Znów jest
zbędny. Chcesz coś podkreślić użyj kursywy, czy też, w
przypadku Twojej czcionki, wyłącz ją.
„wybawi
z opresji” - tu również masz cudzysłów. Wyrażeń
potocznych nie bierzemy w cudzysłów. Piszesz używając ich,
więc są naturalną, integralną częścią tekstu, są powiązane
ze stylem... Żadnych cudzysłowów. Cudzysłów pojawia
się gdy coś cytujesz.
„Choć,
zabieram do domu, a po drodze wszystko mi opowiesz” - chodź
od „chodzić”
Rozdział
8:
„I
tą
osobę muszę choć trochę znać, a im dłużej się znamy, tym
więcej rzeczy mogę się o niej dowiedzieć, jeśli tylko zechcę”
- tę.
Rozdział
9:
„Obok
laptopa zauważyłam kartkę, na której pisało
ładnym pismem moje imię” - było
napisane
„Zgubiłam
telefon, ale mam oszczędności,
za które mogę go kupić” - przesunięty przeciek. Powinien
być przed „za”, a nie po po.
„Trzeba
ponieść, to poświęcenie” - nie da się ponieść poświęcenia.
Można ponieść konsekwencje.
„-
Cześć,
Rosemare!
-
Hej,
John!” - te brakujące przecinki musisz pouzupełniać wszędzie.
Imię w rozmowach zwykle jest wtrąceniem, które przecinkami
należy otoczyć.
Rozdział
10:
„ Nie,
sama za wszystko zapłace”
- zapłacę
„Popatrzyłam
się na niego ostrym wzrokiem, ale on chyba tego nie zauważył” -
wzrok nie może być ostry. Podobnie ściekły.
„Wzieliśmy
zakupy i poszliśmy schować je do auta. Wyciągnęłam kase
i
dałam mu ją do ręki” - wzięliśmy,
kasę.
I czy nie lepiej „pieniądze”?
„
Dałam
mu ją do ręki, ale on był szybszy
i w niemożliwie szybkim
dla człowieka tempie, oddał mi pieniądze”
„Powiedziałam
miło, gdy on spojrzał na mnie z niedowierzeniem
i szczęściem” - miło mówić też się nie da..
Niedowierzaniem.
„Kiedy
dźwięki ucichły zaklaskałam, a wraz ze mną John i kilka
przechodniów” - kilku
„Podskoczyłam
w zaskoczeniu” - podskoczyłam zaskoczona.
„(...)mówić
pojedyńczymi
wyrazami” - pojedynczymi
Rozdział
13:
„Nie
było trudno
ich
wytropić| - je
"Nie
jest zadowolony tym, że w tak długim czasie go nie odwiedziłeś”
- nie „w tak długim czasie”. Od tak dawna, od tak długiego
czasu.
Rozdział
14:
„Przerwałam
krępującą ciszę i wampirzym tempem pobiegłam do swojego pokoju,
w akompaniameńcie
chichotu” - akompaniamencie
Trochę
błędów i niedociągnięć jest, a jednak czytało się
lekko. Czy masz swój styl? Hm... Nie, jesteś jeszcze
początkująca.
Oryginalność?
Wspominałam wcześniej, że z pomysłem na wypełnianie woli matki
spotkałam się po raz pierwszy.
18/30
pkt
Punkty
dodatkowe:
1
- za pomysł z konkursami na blogu. Fajny.
1/5
pkt
28/55
pkt - brązowa szarfa.
Pisz
i myśl, a będzie lepiej. Bo tu sporo punktów poszło za
nierealność. I za plagiat. Jeśli cytujesz fragment książki, to napisz o tym, inaczej przywłaszczasz cudzą pracę.
Lien, nie mogę skomentować postu w " Nowych Ocenach".. nie wiem od czego to zależy, może system potrzebuje trochę czasu, żeby załapać. Poczekam do jutra :)
OdpowiedzUsuńJuż powinno być dobrze.
UsuńNic się nie zmieniło. Może to kwestia czasu, jutro spróbuję wstawić komentarz, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńPowinno działać w ten sam sposób co forum oceniające - temat zamknięty, ale można dodawać komentarze.
UsuńHip hip hura, ankieta wróciła:D
OdpowiedzUsuńByłam w szoku, jak zobaczyłam ją w takim samym stanie, jak przed zniknięciem :)
UsuńI za to lubię Blogspot. xD ^^
UsuńCześć. Od dawna śledzę Wasz blog i powiem, że jest bardzo ciekawy. Nie wiem czy zaglądacie jeszcze do Rekrutacji, ale chciałam poinformować, że się zgłosiłam :P Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak tak, to czekamy na ocenę próbną:)
Usuń