niedziela, 7 października 2012

[039] Ocena bloga http://je-sais-ton-amour.blogspot.com/


Autor: Pryvian
Wiek: 18
Data zgłoszenia: 19 sierpnia
Oceniająca: MissBloody

Pierwsze wrażenie 

Adres (je-sais-ton-amour) nic mi nie mówi, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że nie znam francuskiego. Dobrze mówię? Nie jestem pewna, czy to francuski, dlatego pytam. Wchodzę w Słowniczek i mam. Dobrze zgadłam. Wyrazy z adresu są w języku francuskim i znaczą tyle, co wiem o twojej miłości. Zapowiada się jakiś romans, może zdrada. Będzie ciekawie.
Baśnie rządzą się własnymi prawami. Hm... zdanie z belki nie wnosi nic nowego, bo wiadomo to było od zawsze. W końcu w baśniach może zdarzyć się wszystko. Tak właściwie, nie obowiązują tam żadne prawa. 
Zastanawia mnie, czy sama to wymyśliłaś. Jeśli nie, to cytat powinnaś wziąć w cudzysłów i oczywiście dopisać autora, ale nie wnikam. 
4/5

Szata graficzna

Powiem tak. W szablonie nie ma nic specjalnego. Jest ładny i na swój sposób oryginalny, ale nie zwala z nóg. Przesadziłaś z kolorem zielonym, w którego odcieniach zresztą utrzymany jest cały blog. Na pierwszy rzut oka, dostrzegłam przeciętnej urody, młodą dziewczynę ubraną w białą sukienkę. Oczywiście nie mogło zabraknąć elementu zieleni, który przejawia się w łodygach kwiatów wchodzących w skład wianka luźno siedzącego na głowie dziewczyny. 
W tle po prawej stronie widać przebłysk czerwieni. Zastanawia mnie, co to jest i dlaczego tak drastycznie odznacza się spośród innych elementów szablonu.
Napis na szablonie ładnie wkomponowuje się w całość i przypuszczam, że jest zgodny z treścią opowiadania.
 Czcionki są czytelne, a ich kolory ładnie dopasowałaś do całego wyglądu. W sumie, to ten zielony nie jest wcale taki zły. Jak się tak głębiej przyjrzeć to nawet ładnie to wygląda, ale do miłości, o której piszesz bardziej pasuje mi czerwony bądź różowy.
Teraz zajmijmy się podstronami.
Aktualności – wszystko, co najważniejsze. Napisałaś, że Rozdział V powinien pojawić się 5 września, a jak na razie nie ma po nim ani śladu, chociaż jest już koniec miesiąca.
Spis treści – coraz więcej blogów go ma i bardzo mnie to cieszy. Nigdy nie lubiłam archiwum z Blogspotu, ani szerokiej listy z Onetu.
Słowniczek – pisałam już o nim wcześniej. To właśnie tam znalazłam znaczenie adresu. Zakładka bardzo przydatna, bo tak jak napisałaś nie każdy jest urodzonym lingwistą.
Autorka – sporo się o Tobie dowiedziałam, a przy tym nie zasnęłam przed monitorem, co jest bardzo dobrym znakiem. Potrafisz zainteresować czytelnika i mam nadzieję, że opowiadanie będzie pisane w taki sam ciekawy sposób. Widzę też, że wstawiłaś swoje zdjęcie, co jest naprawdę rzadko spotykane.
Galeria – znajduje się tam tylko jeden rysunek, zapewne przedstawiający główną bohaterkę. Podziwiam osoby z talentem plastycznym, gdyż sama nic nie potrafię naszkicować. W każdym bądź razie świetny rysunek. Mam nadzieję, że wkrótce wstawisz ich więcej.
Linki – standardowa zakładka. Jest odnośnik do RO, więc nie mam nic do zarzucenia.
SPAM – również standard. Oczywiście nie mam nic do zarzucenia.
Szablon – jest link do szablonarni, ale co tam robi button kierujący nas na forum literackie? Powinnaś zrobić na to osobną podstronę.
Wróćmy jeszcze na chwilę do ogólnego wyglądu. Po lewej stronie bloga znajduje się pasek, a właściwie jego część, z logiem Blogspota. Możesz mi wytłumaczyć co on tam robi? Ani nie pasuje do wszystkiego, ani nie jest przydatny. Radziłabym Ci pozbyć się go jak najszybciej.
12/15

Treść

a)Fabuła
 Twój prolog jest jednym z najdłuższych wstępów, jakie czytałam. Przyznam, że od początku wczułam się w klimat opowieści. Akcja nie pędzi jak na złamanie karku, ale też nie wlecze się jak flaki z olejem. Wszystko jest takie, jak powinno być. Doskonale opisujesz dawną atmosferę i nie pozwalasz czytelnikowi zasnąć przed monitorem. Zakończenie również jest niesamowite. Ciekawe, kiedy nadejdzie czas przebudzenia Arthura.
Rozdział pierwszy zaczynasz od nieco zmienionego cytatu z belki. Teraz już jestem prawie pewna, że sama go wymyśliłaś. W każdym bądź razie bardzo mi się podoba. Następnie piszesz o czym baśń być powinna, a o czym jest w Twoim przypadku. Bardzo podoba mi się to porównanie. Na podstawie tego krótkiego opisu myślę, że Twoja opowieść nie będzie miała nic wspólnego z tą wymienioną na początku. To mi się podoba.
Potem poznajemy Nielsa, który, jak wynika z tekstu, często miewa halucynacje. Przyznam, że zaciekawił mnie ten nieznajomy chichot. Czyżby duchy? A może tylko bujna wyobraźnia zapracowanego muzyka?
Okazało się, że nasz muzyk nie ma wcale aż tak wielu obowiązków. Znalazł czas na grę na fortepianie i raczej robi to regularnie. Wnioskuję też, że do najbogatszych nie należy, skoro pobiera darmowe lekcje od starszej pani, która jest jak anioł. Nie dość, że poświęca wolny czas na udzielanie muzycznych korepetycji, to jeszcze użycza swego instrumentu i traktuje go jak własnego syna. No, no, nasz bohater ma niesamowite szczęście.
Odpłynęłam czytając fragment opisujący uczucia Nielsa i jego sposób gry na fortepianie. Oczyma wyobraźni znalazłam się w tym samym pokoju, stałam obok niego i rozkoszowałam się tą cudowną chwilą. Naprawdę, coraz rzadziej spotykam osoby, które potrafią wprawić mnie w stan błogiego uniesienia. Czuję, że pokocham to opowiadanie.
Z transu wyrywa muzyka jego nauczycielka. Kiedy bohater zaczyna grać muzykę jednego z wyśmienitych kompozytorów. Ponownie oddaje się chwili, ale tym razem przerywa mu piękna, młoda dziewczyna. Nieznajoma, a jednocześnie tak mu bliska. Czyżby to jej śmiech słyszał w drodze do starszej pani?
Wygląda na to, że Anaïs wpadła panu Jorgensenowi. Ciekawe co z tego będzie, a przede wszystkim, co z tym będzie miał wspólnego uśpiony w prologu król Arthur?
Z dalszego postępowania dziewczyny, Niels wnioskuje, że ta kocha muzykę równie mocno jak on. Ich duet opisałaś wprost przepięknie. Wiem, że cały czas Ci słodzę, ale po prostu nie wiem, gdzie mogę się przyczepić. Jest cudownie. Oby tak dalej.
Do opowiadania nagle wpada Eric, którego od razu polubiłam. Po prostu nie dało się inaczej. Trafnie nazwałaś ten szaleńczy błysk w oku „diabelskim”. Uwielbiam ten fragment.
Czas jest nieubłagalny i chłopak musi wracać do domu. No cóż… Trzeba się pożegnać. Dziewczyna odprowadza go i umawia się z nim… Właśnie, na co? Wspólne granie, czy może coś więcej? Nie mogę doczekać się dalszego ciągu. Lecę czytać.
Zastanawiam się, kiedy odgrywa się akcja opowiadania. Bohaterowie miejscami są bardzo staroświeccy, a czasami niesamowicie nowocześni. Mam nadzieję, że niedługo poznam odpowiedź.
W pierwszej części drugiego rozdziału poznajemy przyjaciół Nielsa. Naprawdę minimalistycznie ich opisałaś. Nawet po dwukrotnym przeczytaniu tego fragmentu nie potrafię wyobrazić sobie żadnego z nich. Mam nadzieję, że poznam ich lepiej w kolejnych rozdziałaś. Bardzo dobrze prowadzisz dialogi między wieloma postaciami jednocześnie.
Kolejna część opowiada o spotkaniu z dziewczyną, rozmowie o baśniach i mającej niezbyt przyjemne skutki grze na fortepianie. Ciekawe, co oznaczała wizja, po której zasłabł Niels. Myślę, że  Anaïs ma coś wspólnego z magicznym światem i za wszelką cenę próbuje tam wciągnąć chłopaka. Zastanawia mnie, czy w tym przypadku zachowanie dziewczyny okaże się pozorne.
W następnym fragmencie uzyskałam odpowiedź na wiele pytań. Na reszcie wiem, o co chodzi z tą całą Magią i jak to się ma do Arthura. Widzę, że dziewczyna jest pewna magiczności Nielsa, kiedy Eric naprawdę w nią wątpi. Z kolei sam chłopak nie ma o niczym pojęcia. Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się później.
Rozdział trzeci pokazuje nam całkiem inną stronę Anaïs i Celine. Obie potrafią posługiwać się Magią, ale wygląda na to, że dziewczyna nie wie wszystkiego. Wzywa demona, który pokazuje jej przyszłość Avalonu. Oczywiście wszystko owiane jest tajemnicą i mrokiem. Uwielbiam takie klimaty. Szkoda tylko, że tak mało fragmentów opowiadania może się nimi pochwalić. Wygląda na to, że Eric jest zielony, kiedy chodzi o Magię, przez co staje się całkiem niepotrzebny, kiedy Anaïs niemalże straciła zmysły. Żal mi się go zrobiło, ale cóż… Takie jest życie.
Następnie poznajemy Sage i Chrisa. Z pozoru zwykła zakochana para, jednak nie mija chwila, kiedy dowiadujemy się o ich magicznych zdolnościach. Ich jakże romantyczna zabawę psuje Rycerz Graala. Nie wiem, kim on jest, ani jakie ma zadanie, ale wiem jedno – jest przesiąknięty złem do szpiku kosci. Kolejne potwierdzenie tego, że pozory mylą. Doskonale oddajesz tajemniczą atmosferę i budujesz niemalże namacalne napięcie.
W kolejnym, już czwartym rozdziale poznajemy miasto Galway i irlandzką tancerkę o imieniu Claire. Oczywiście ona też jest jedną z tych magicznych osób powiązanych z Avalonem. Świetnie opisałaś moment jej występu, uczucia i które nią kierowały. W wielu opowiadaniach brakuje mi takich opisów, tutaj natomiast wszystko jest w należytym porządku.
Po przepełnionym emocjami występie nowa bohaterka wraca do domu, kiedy od tyłu zachodzi ją jeden z ludzi… Właśnie, czyich? To jeszcze nie zostało wspomniane, chyba że coś mnie ominęło. W każdym bądź razie nie spotkało ją nic dobrego. Jestem ciekawa jak postąpi po usłyszeniu tych gróźb. Ja na jej miejscu chyba opuściłabym Galway, no ale zobaczymy.
Niels w końcu sięga do „Baśni Norweskich” i widać, że książka naprawdę mu się spodobała. Swoją drogą, nie dziwię się matce, że chciała chronić synów przed Magią nie pozwalając im nawet na czytanie baśni. W końcu tak, jak napisałaś, czarcie moce nie przestawały ich ścigać. Ciekawe, czy ten ogień wywołał Niels, czy może ich ojciec. Mam nadzieję, że wkrótce wszystkiego się dowiem.
Ostatni, najkrótszy fragment tego rozdziału opisuje zapewne powolne wybudzanie się ze snu Arthura. Nie mogę się doczekać, kiedy opiszesz jego pełne powstanie z grobowca.
Podsumowując. Z rozdziału na rozdział odkrywasz coraz więcej elementów świata przedstawionego. Ciągle poznajemy nowych bohaterów i uzupełniamy swoją wiedzę o tych starszych. Bardzo dobrze prowadzisz akcję i świetnie budujesz nastrój tajemniczości i napięcie. Czytelnik po prostu nie może się od tego oderwać.

b)Opisy i dialogi
Powiem krótko, bo myślę, że w fabule rozpisałam się wystarczająco. Wszystko, co tyczy się opisów i dialogów jest dokładnie takie, jak powinno być. Opisami sprawiasz, że czuję się tak, jakbym uczestniczyła w tych wszystkich niezwykle ważnych wydarzeniach. Dialogami natomiast budujesz świetny nastrój i oddajesz przeróżne emocje bohaterów. Pisałam już chyba, że świetnie prowadzisz dialogi między wieloma postaciami jednocześnie. Oby tak dalej.

c)Kreacja bohaterów
Muszę przyznać, że nie wszystkich bohaterów poznałam wystarczająco dobrze. Wiem wiele o tych głównych, tj. Niels, Anaïs, Eric, ale niezbyt dobrze poznałam tych pobocznych. Nie potrafię wyobrazić sobie przyjaciół Nielsa, czy na przykład takiej Celine. Oczywiście jeśli nie odgrywają zbyt dużej roli nie muszą być przedstawiani w bardzo rozbudowany sposób, jednak oczekiwałam tu czegoś więcej.
Mimo tego, postacie są na swój sposób oryginalne i nie zraziłam się nawet do tych słabiej przedstawionych.

d)Oryginalność i styl pisania
O tak… Opowiadanie jest oryginalne. Zdaję sobie sprawę, że przy jego tworzeniu czerpałaś z różnych źródeł, ale nie mogę powiedzieć, że wszystko jest takie samo. Stworzyłaś swoich bohaterów, swój świat i to właśnie jest oryginalność. Naprawdę lubię takie opowiadania. Tak trzymaj.
Twój styl pisania jest wykształcony i bardzo dojrzały, o czym zresztą świadczy Twój wiek. Nie mam tutaj nic do dodania.
Przejdźmy do naprawdę niewielkiej ilości błędów.

Rozdział 1

„Jednym słowem, tak typowo norweski, że aż trudno uwierzyć, iż jego mieszkała w nim Francuzka, która była całkowicie oddana swojej dawnej ojczyźnie.” – to „jego” jest całkowicie niepotrzebne

„Ku szczerości, cała reszta mogłaby zniknął, a on nawet by tego nie zauważył.” - „Ku szczerości, cała reszta mogłaby zniknąć, a on nawet by tego nie zauważył.”

Rozdział 2

„Jej kasztanowe włosy falowały na wietrze, co i rusz zasłaniając jej twarz.” – „i” jest zupełnie niepotrzebne

„O złocistych refleksach na tablach jezior i rzek, które okazywały się być włosami pięknych boginek” - „O złocistych refleksach na taflach jezior i rzek, które okazywały się być włosami pięknych boginek”

Rozdział 4

„Krew w jej żyłach wydawała się płynąć szybciej, ludzi byli jakoś tak milsi i bardziej uśmiechnięci” - „Krew w jej żyłach wydawała się płynąć szybciej, ludzie byli jakoś tak milsi i bardziej uśmiechnięci”

Muszę przyznać, że jestem bardzo zdziwiona tą niewielką ilością błędów. Spodziewałam się, że będzie tego więcej, ale na szczęście, myliłam się.
27/30

Dodatkowe punkty

Przyznam wszystkie dodatkowe punkty za to, o czym pisałam wcześniej:
-dobra akcja
-wspaniały nastrój
-ciekawi bohaterowie
-dobre dialogi
-świetne opisy
5/5

Ocena: złota szarfa (48/55)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz